W małym londyńskim biurze startupu trwa eksperyment, który jest echem dawno porzuconego wiktoriańskiego przekonania. Naukowiec Natalia Segovantseva wprowadza tysiące zdjęć ludzkich portretów do komputera, szkoląc sieć neuronową, aby odczytywanie osobowości z twarzy. Cel brzmi jak coś z XIX-wiecznej sztuczki salonowej - określenie, czy nieznajomy jest uprzejmy, sprytny, a nawet przestępczy po prostu analizując ich cechy. Starożytna idea fizjonomiki, niegdyś uznawana za znachorstwo, powraca w kontrowersyjny sposób w erze sztucznej inteligencji. Nowoczesne algorytmy robią to, co kiedyś było domeną mistyków i szarlatanów, twierdząc, że oceniają nasz charakter na podstawie konturów linii szczęki lub łuku brwiowego. To niepokojące odrodzenie: Czy maszyna może naprawdę rozpoznać duszę kryjącą się za twarzą, czy też powtarzamy błędy pseudonauki od dawna uważanej za pogrzebaną?
Od starożytnych twarzy do pseudonauki
Fizjonomika - praktyka wnioskowania o osobowości na podstawie wyglądu - przyp. tłum. sięga tysiącleci wstecz. W starożytnej Grecji filozofowie tacy jak Arystoteles spekulowali, że cechy twarzy odzwierciedlają wewnętrzny charakter. Arystoteles napisał, że ludzie o dużych głowach byli "podli", podczas gdy ci o małych twarzach byli "niezłomni", szerokie twarze sygnalizowały głupotę, a okrągłe twarze odwagę. Barwna legenda opowiada o tym, jak fizjonomista zbadał słynnego mądrego Sokratesa i orzekł, że jest on skłonny do "nieumiarkowania, zmysłowości i gwałtownych wybuchów namiętności" - szokując swoich uczniów, którzy postrzegali Sokratesa jako wzór cnoty. Sokrates tylko się uśmiechnął, przyznając, że rzeczywiście był naturalnie skłonny do wszystkich tych wad, ale wyszkolił się, by je przezwyciężyć . Innymi słowy, nawet największy umysł starożytności nie mógł w pełni uniknąć szybkiej oceny na podstawie jego wyglądu.
Po rozkwicie w myśli greckiej i rzymskiej (i pojawieniu się niezależnie w tradycji chińskiej i indyjskiej), fizjonomika spadała i wypadała z łask na przestrzeni wieków. The Renesans przyniósł odrodzeniew 1500 roku włoski uczony Giambattista della Porta - często nazywany ojciec fizjonomii - próbowali nadać tej praktyce naukową legitymizację. Wpływowa książka Della Porta z 1586 r. De Humana Physiognomia łączono nawet ilustracje przedstawiające ludzkie i zwierzęce głowy, sugerując, że osoba przypominająca lwa może podzielać jego odwagę lub dzikość.
Fizjonomia porównawcza: XVII-wieczna ilustracja Charlesa Le Bruna rysuje podobieństwa między obliczem lwa a profilem brodatego mężczyzny. Takie obrazy odzwierciedlały przekonanie, że zwierzęce rysy twarzy ujawniły zwierzęcy temperament . Uważano, że każdy szczegół, od kształtu brwi po ustawienie szczęki, zawiera wskazówki dotyczące charakteru.
W XVIII w, fizjonomia stała się zjawiskiem kulturowym w Europie. Szwajcarski teolog Johann Kaspar Lavater opublikował w latach siedemdziesiątych XVIII wieku niezwykle popularne eseje, w których twierdził, że usystematyzował odczytywanie twarzy. Zdaniem Lavatera twarz była żywą mapą "motta" duszy - każda krzywa i linia była literą w kodzie natury. Osoby z wyższych sfer chętnie analizowały swoje profile; portrety sylwetkowe i bogato ilustrowane przewodniki były w modzie. Nawet gdy Lavater znalazł zwolenników, przyciągnął również sceptyków. Oświeceniowi myśliciele niechętnie odnosili się do tej mistycznej "nauki" o pozorach. Niemiecki naukowiec Georg Christoph Lichtenbergnajzacieklejszy krytyk Lavatera, szydził, że studiowanie osoby zachowanie było o wiele bardziej przydatne niż badanie guzów na głowie czy podbródka.
Rzeczywiście, niektóre z największych umysłów w historii były nieprzekonany przez fizjonomię. Geniusz renesansu Leonardo da Vinci stanowczo nazwał to "false" - "chimera" z "brak podstaw naukowych" . A w 1530 roku król Anglii Henryk VIII posunął się tak daleko, że zdelegalizował "subtelne, przebiegłe i niezgodne z prawem gry", takich jak fizjonomika i chiromancja, wrzucając je do jednego worka ze sztuczkami oszustów. Pomimo tych wczesnych potępień, wiara w odczytywanie twarzy przetrwała. W XIX wieku praktyka ta przybrała mroczny obrót: stała się uwikłana w pojawiające się teorie naukowy rasizm i kryminologia. Włoski kryminolog Cesare Lombroso niesławnie twierdził, że "urodzeni przestępcy" można było zidentyfikować po wadach fizycznych - jastrzębich nosach, pochyłych czołach lub innych tak zwanych cechach atawistycznych. Zbierał czaszki i mierzył kąty twarzy, upierając się, że biologia jest przeznaczeniem. Była to era, w której mierzenie guzów czaszki (frenologia) i badanie profili uchodziło za najnowocześniejszą naukę. Ale te same idee wkrótce zostaną wykorzystane do uzasadnienia rasistowskich i eugenicznych przekonań, twierdząc, że można znaleźć biologiczny dowód na różnice charakteru i inteligencji między grupami etnicznymi.
Obalone, zhańbione i odrzucone
Na początku XX wieku, dumne z fizjonomiki "czytanie z twarzy" zostało w dużej mierze zdemaskowany jako pseudonauka - I to w niebezpieczny sposób. Dziesięciolecia nadużyć w usprawiedliwianiu rasistowskich hierarchii i niesłusznych uprzedzeń uczyniły z niej naukowe tabu. Jak zauważa jeden z historycznych przeglądów, w drugiej połowie lat 1900. Fizjonomika i jej pokrewne (rasizm naukowy i eugenika) zostały gruntownie obalone jako szkodliwa pseudonauka. . Konsensus akademicki uznawał, że żadne rygorystyczne dowody nie łączą kształtu czyichś rysów z treścią czyjegoś charakteru. W nowoczesnym ujęciu, ocenianie moralności na podstawie wyglądu nie było ważniejsze niż wróżenie przyszłości z liści herbaty.
Upadek z łaski szykował się już od dłuższego czasu. Naukowcy epoki oświecenia i epoki wiktoriańskiej coraz częściej nie znajdowali żadnych empirycznych podstaw dla twierdzeń fizjonomicznych. Kontrolowane badania (w zakresie, w jakim zostały przeprowadzone) wykazały, że osądy obserwatorów na podstawie twarzy często odzwierciedlały uprzedzenia społeczne lub przypadkowe domysły, a nie prawdziwy wgląd. W 1900 roku nowe dyscypliny, takie jak psychologia i socjologia, szukały wymierny czynniki wpływające na ludzkie zachowanie - testy osobowości, testy IQ, ustrukturyzowane wywiady - a nie quiksotyczną pogoń za odczytywaniem twarzy. Samo słowo "fizjonomia" zaczęło być używane pejoratywnie, jako synonim powierzchownych uprzedzeń.
Znamienne jest to, że nawet w 1600 r. bystry obserwator, taki jak da Vinci, wyczuł oszustwo, a w 1800 r. postacie takie jak Karol Darwin (który badał ekspresje emocjonalne na twarzach) zadbał o rozróżnienie wyrażenia od stałych cech, ostrożnie podchodząc do wielkich twierdzeń na temat tych drugich. W 1886 roku brytyjski naukowiec Sir Francis Galton - kuzyn Darwina - przeprowadził eksperyment: nałożył na siebie wiele zdjęć skazanych przestępców, aby sprawdzić, czy wyłoni się szablon "twarzy przestępcy". Kompozyt wyglądał rozczarowująco zwyczajnie. Jeśli w ogóle, praca Galtona nieumyślnie podkreśliła, że twarze mówią nam znacznie mniej o wrodzonym charakterze, niż obiecywali fizjonomiści. Stopniowo społeczność naukowa zdegradowała fizjonomikę do tej samej kategorii co alchemię czy astrologię: artefakt naszej przeszłości, a nie przewodnik po prawdzie.
W połowie XX wieku otwarte prowadzenie badań nad rysami twarzy i osobowością stało się intelektualnie niegodny zaufania. "Ze względu na dziedzictwo rasizmu i śmieciowej nauki podszywającej się pod kryminologię, naukowe badania lub dyskusje na temat związku między rysami twarzy a charakterem stały się tabu" - wyjaśnia jedno z podsumowań. Innymi słowy, sam wiarygodność fizjonomii była w rozsypce. Gdyby ktoś twierdził, że istnieje nowy sposób wykrywania, powiedzmy, niewiarygodności na podstawie twarzy danej osoby, większość naukowców przewróciłaby oczami - lub zadrżała na echo starych uprzedzeń. The konsensus był jasnyJakiekolwiek łagodne korelacje mogą istnieć (na przykład uśmiechanie się przez całe życie może powodować powstawanie prawdziwych linii śmiechu, wskazujących na wesołe usposobienie), jako nauka predykcyjna fizjonomika po prostu się nie sprawdziła . To powinien być koniec tej historii.
A jednak jesteśmy tutaj w 2025 roku, a historia jest pisana na nowo - nie przez mistyków czy frenologów, ale przez maszyny.
Odrodzenie sztucznej inteligencji: czy algorytmy potrafią czytać twarze?
Okazuje się, że nie da się długo powstrzymywać kuszącego pomysłu. W ostatnich latach, wzrost sztuczna inteligencja i technologia rozpoznawania twarzy tchnęła nowe życie w centralne pytanie fizjonomii. Naukowcy i startupy na całym świecie pytają z poważnymi minami (gra słów nie jest zamierzona): Co jeśli zaawansowane algorytmy mogą odnieść sukces tam, gdzie zawiodła stara pseudonauka? . Obietnica jest kusząca: nakarmić komputer milionami ludzkich twarzy i milionami punktów danych o osobowościach tych ludzi i pozwolić maszynie znaleźć wzorce zbyt subtelne, by mógł je wykryć jakikolwiek człowiek. Nowoczesna sztuczna inteligencja, a zwłaszcza sieci neuronowe głębokiego uczenia, doskonale radzą sobie z wykrywaniem słabych sygnałów w ogromnych zbiorach danych. Zadania, które wcześniej były niemożliwe - takie jak rozpoznawanie konkretnej twarzy spośród miliardów lub wykrywanie drobnych cech - są teraz niemal rutynowe. Dlaczego nie skierować tej mocy na dekodowanie osobowości?
Rzeczywiście, pojawiła się lawina badań i produktów, które zasadniczo rebrandingują fizjonomię jako przedsięwzięcie high-tech. W 2017 r. kontrowersyjny artykuł naukowców ze Stanford twierdził, że sztuczna inteligencja może rozróżnić osoby homoseksualne i heteroseksualne na podstawie zdjęć twarzy z zaskakującą dokładnością - twierdzenie to spotkało się z oburzeniem i zostało nazwane przez krytyków "śmieciową nauką". Mniej więcej w tym samym czasie izraelski startup o nazwie Faception ogłosiła, że przeszkoliła algorytmy do identyfikacji takich cech jak ekstrawersja, wysokie IQ, nawet potencjalni terroryści (Jedna z wersji demonstracyjnych Faception niesławnie zawierała klasyfikator "terrorystów" zdefiniowany wyłącznie na podstawie obrazu twarzy, odrodzenie profilowania, które wielu uważało za odesłane na śmietnik historii). W Chinach badacze Xiaolin Wu i Xi Zhang zgłosili system sztucznej inteligencji, który może Przewidywanie przestępczości na podstawie mugshotu - Zasadniczo XIX-wieczna teza Lombroso dotycząca fizjognomii kryminalnej odrodziła się dzięki chipom krzemowym - twierdząc, że dokładność wynosi ponad 80%. Ogłoszenie tego badania w 2020 r. wywołało taką reakcję, że zaangażowany uniwersytet po cichu wycofał swój komunikat prasowy w oczekiwaniu na "dalszy przegląd". A przykładów wciąż przybywa: agencje wywiadowcze badające ocenę "zagrożenia" na podstawie twarzy, pracodawcy skanujący wywiady wideo w poszukiwaniu wskazówek dotyczących osobowości, a nawet aplikacje randkowe wykorzystując analizę twarzy do cyfrowego swatania.
Motorem tego odrodzenia są nie tylko możliwości technologiczne, ale także skarbnica danych. Miliardy obrazów ludzkie twarze - z mediów społecznościowych, kamer CCTV, praw jazdy - są teraz dostępne do trenowania modeli sztucznej inteligencji. Sieci neuronowe mogą przeczesywać te obrazy i, jeśli otrzymają jakąś oznaczoną cechę dla każdej twarzy, próbują uczyć się korelacji. Na przykład w jednym z ostatnich badań wykorzystano bazę danych studentów, którzy przeszli testy osobowości. Ich zdjęcia legitymacyjne zostały wprowadzone do głębokiej sieci neuronowej, która następnie próbowała przewidzieć cechy osobowości Wielkiej Piątki studentów (otwartość, sumienność, ekstrawersja, ugodowość, neurotyczność) na podstawie rysów ich twarzy. Naukowcy zgłosili dokładność lepszą niż losowe zgadywanie - wystarczającą, aby zasugerować prawdziwy sygnał, choć daleki od doskonałej niezawodności. Badanie wykazało, że "Uczenie maszynowe może rozpoznać pięciowymiarowe cechy osobowości na podstawie statycznych rysów twarzy" , ale także przyznał się do ograniczeń (ich próba była stosunkowo jednorodna, a użycie bardziej zróżnicowanych zdjęć profilowych mogłoby poprawić dokładność).
Jednak te niuanse często gubią się w tłumaczeniu, gdy technologia trafia na rynek. Firmy chcące wykorzystać urok odczytywania twarzy przez sztuczną inteligencję nie stronią od śmiałych twierdzeń. Aplikacje randkowew szczególności, wskoczyły obiema nogami - w końcu swatanie to jedna z aren, na której odczytanie czyjejś prawdziwej osobowości jest świętym Graalem. Po co polegać na kapryśnych przeciągnięciach i szkicowych biografiach, jeśli sztuczna inteligencja może znaleźć bratnią duszę przez dosłownie patrząc na twoją twarz?
Miłość od pierwszego wejrzenia? AI Matchmaking i "diagnostyka twarzy"
Jednym z najbardziej przyciągających uwagę wydarzeń w tej dziedzinie jest pojawienie się Platformy randkowe oparte na sztucznej inteligencji które obiecują znaleźć idealnego partnera za pomocą analizy twarzy. Zapomnij o długich kwestionariuszach lub niekończącym się przesuwaniu - te aplikacje wymagają jedynie selfie. Zrób zdjęcie i pozwól algorytmowi zrobić resztęjak głosi jeden z chwytów marketingowych. Wśród pionierów jest SciMatchSciMatch to amerykańska aplikacja randkowa uruchomiona w 2023 roku. Założenie SciMatch jest prosto z romansu science-fiction: jego sztuczna inteligencja (bezczelnie nazwana "A.I. Ruby") skanuje rysy twarzy, aby wywnioskować cechy osobowości, a następnie porównuje je z innymi użytkownikami, aby zasugerować wysoce kompatybilne dopasowania. Podstawa aplikacji jest wyraźnie zakorzeniona we współczesnych badaniach nad fizjonomią - założyciele powołują się na "zbiorowy zbiór badań" pokazując, że algorytmy głębokiego uczenia mogą wyodrębnić cechy Wielkiej Piątki z obrazów twarzy. SciMatch twierdzi, że w praktyce, "Nasza unikalna aplikacja do dopasowywania twarzy dokładnie odczytuje twarz każdego użytkownika, analizując jego cechy osobowości i łącząc go z idealnym partnerem". . To odważne zapewnienie, które brzmi niemal magicznie: miłość odsłonięta przez spojrzenie w kamerę.
Kolejnym wschodzącym graczem jest SoulMatchermiędzynarodowa platforma randkowa, która zyskała popularność w Europie (w tym obecność w Wielkiej Brytanii i UE). Na pierwszy rzut oka, Filozofia SoulMatcher jest nieco inna - podkreśla psychologia głębi i kliniczne testy osobowości w połączeniu ze zdjęciami. Aplikacja wymaga od użytkowników wypełnienia dobrowolnych testów psychologicznych mierzących takie cechy jak narcyzm, empatia i tendencje osobowości borderline. Wyniki tych testów są następnie "nałożone" na zdjęcia profilowe użytkownika, dając potencjalnym partnerom migawkę psychologicznego makijażu wraz z ich wyglądem. "Nie chcemy, aby ludzie wybierali tylko na podstawie wyglądu; lepiej jest wziąć pod uwagę cechy osobiste", wyjaśnia Natalia Sergovantsevawspółzałożyciel SoulMatcher. W wywiadzie Sergovantseva podkreśliła, że tradycyjne aplikacje randkowe nadmiernie nagradzają najbardziej atrakcyjnych 10% użytkowników - co prowadzi do tego, że 80% "polubień" trafia do tych nielicznych szczęśliwców. Rozwiązaniem SoulMatcher jest Zrównoważyć dobry wygląd prawdziwymi danymi o charakterze: "A jeśli ten przystojniak jest narcyzem?". zauważa wyraźnie. Wyświetlając profil psychologiczny użytkownika bezpośrednio na jego zdjęciach, aplikacja zachęca ludzi do rozważenia kompatybilności wykraczającej poza ładną twarz.
Pod maską SoulMatcher nadal wykorzystuje sztuczną inteligencję, aby uczynić doświadczenie płynnym. "Używamy uczenia maszynowego do trenowania modeli," mówi Sergovantseva, opisując, w jaki sposób sztuczna inteligencja poprawia dokładność ocen osobowości i sugestii dopasowania. W miarę jak dołącza coraz więcej użytkowników, ich interakcje (polubienia, podania, udane rozmowy) wracają do algorytmu, umożliwiając mu "dopracuj sztuczną inteligencję, aby użytkownicy widzieli osoby, które uważają za atrakcyjne, gdy otwierają swoje konta". . To intrygująca mieszanka: z jednej strony SoulMatcher chce zerwać z nawykiem oceniania wyłącznie na podstawie wyglądu; z drugiej strony jego sztuczna inteligencja wyraźnie uczy się, kogo uważasz za atrakcyjnego, aby lepiej prezentować atrakcyjne twarze. Firma twierdzi, że to hybrydowe podejście - mieszanie zwalidowana diagnostyka psychologiczna z Personalizacja AI polująca na wzorce - prowadzi do bardziej znaczących relacji. Zasadniczo, SoulMatcher stawia na to, że technologia może ujawnić duszę kryjącą się za selfiebez popadania w powierzchowność. I nie jest w tym osamotniony. Od głównych witryn wykorzystujących sztuczną inteligencję do weryfikacji zdjęć profilowych po eksperymentalne aplikacje, które animują twarz i mierzą mikroekspresje, branża randkowa podąża za falą sztucznej inteligencji, próbując rozwiązać odwieczną zagadkę: kto spośród tych niezliczonych twarzy może być "ten jedyny"?
Oczywiście swatanie jest stosunkowo łagodnym zastosowaniem analizy twarzy AI (najgorszym rezultatem może być niezręczna randka lub niedopasowanie). Inne zastosowania są znacznie bardziej konsekwentne - i niepokojące. Kiedy algorytmy twierdzą, że identyfikują przestępców, diagnozują choroby psychiczne lub oceniają kandydatów do pracy na podstawie "dopasowania" twarzy, pojawia się widmo starej pseudonauki. Czy to naprawdę nowa granica naukowa, czy tylko nowe butelki na bardzo stary olej wężowy? W miarę jak fizjonomia oparta na sztucznej inteligencji przenosi się z laboratoriów do rzeczywistych wdrożeń, wielu ekspertów zaleca ostrożność.
Nowe oblicze starego pytania
Wskrzeszenie fizjonomii w formie cyfrowej zmusza nas do konfrontacji z trudnymi pytaniami: A co, jeśli pomysł nie był całkowicie błędny, tylko wyprzedzał swoje czasy? Czy w korelacjach twarzy i osobowości mogą kryć się ziarna prawdy, które może wykryć tylko złożona sztuczna inteligencja? A może jest to niebezpieczne złudzenie, zaawansowane technologicznie zwierciadło naszych własnych uprzedzeń, które grozi automatyzacją uprzedzeń pod pozorem obiektywnej analizy?
Na razie werdykt jest bardzo zmienny. Jasne jest, że Sztuczna inteligencja umożliwiła techniczną analizę twarzy na niewyobrażalną wcześniej skalę i głębokość. Inną kwestią jest to, czy należy to robić i w jaki sposób. Niektóre firmy, takie jak SoulMatcher, postępują ostrożnie - łącząc sztuczną inteligencję z ludzką psychologią i wyraźnie ostrzegając przed płytkimi osądami opartymi na wyglądzie. Inne, takie jak Faception lub bardziej ekstremalne aplikacje, ruszyły naprzód, czasami wycofując się dopiero po publicznym oburzeniu. "Najdokładniejszym sposobem oceny charakteru jest obserwacja zachowania w prawdziwym życiu" - przyznaje sama założycielka SoulMatcher, przyznając, że nawet jej zaawansowana aplikacja nie może uciec od prawdy, że poznanie osoby wymaga czasu i interakcji, a nie tylko algorytmicznego zgadywania.
Jako podróż badawcza, szlak od starożytnej fizjonomii do nowoczesnej sztucznej inteligencji jest ostrzegawczą opowieścią o naukowej pychy i ludzkiej stronniczości. Uczy nas, że Nasze pragnienie szybkiego czytania i prostych odpowiedzi na temat ludzi może łatwo sprowadzić nas na manowce.. The London Times rozmawiał z dr Eleanor Watson, brytyjską etyk zajmującą się sztuczną inteligencją, która podsumowała ten dylemat: "Możemy zaprogramować komputer, aby znajdował wzorce na twarzach, ale musimy być bardzo ostrożni, jeśli chodzi o historie, które następnie opowiadamy o tych wzorcach. Niebezpieczeństwo polega na widzeniu tego, co chcemy zobaczyć - ożywianiu starych mitów za pomocą nowych narzędzi". Innymi słowy, jeśli poprosimy sztuczną inteligencję o wykonanie fizjonomii, nie powinniśmy być zaskoczeni, jeśli dostarczy ona... fizjonomię. Ryzyko samospełniającej się przepowiedni - uczenia naszych maszyn własnych uprzedzeń, a następnie uznawania ich wyników za "prawdę naukową" - jest realne.
Mimo to pościg trwa, inwestycje napływają, a konsumenci są zaintrygowani koncepcją. SoulMatcher, SciMatch i im podobne bez wątpienia udoskonalą swoje algorytmy. Być może stworzą one historie sukcesu - pary szczęśliwie dopasowane dzięki wglądowi w sztuczną inteligencję lub przyjaźnie utworzone dzięki głębszej kontroli zgodności. A w dziedzinach takich jak bezpieczeństwo lub zatrudnianie, możliwe jest (choć wielu powiedziałoby, że mało prawdopodobne), że starannie zweryfikowane narzędzia AI mogą dodać warstwę przydatnych informacji - być może sygnalizując niewerbalne wskazówki oszustwa w filmie z przesłuchania lub zauważając oznaki stresu na twarzy kierowcy, aby zapobiec wypadkowi. Te skromniejsze zastosowania analizy twarzy są dalekie od wielkich twierdzeń o odczytywaniu całej postaci z nieruchomego obrazu.
Pewne jest to, że społeczeństwo będzie musiało zdecydować, gdzie wyznaczyć granicę. Na ile powinniśmy pozwolić algorytmom oceniać nas na podstawie tego, jak wyglądamy? W którym momencie narusza to prywatność, ożywia uprzedzenia społeczne lub po prostu staje się złą nauką? Duchy minionych fizjonomistów przypominają nam, że granica między nauką a pseudonauką może być niebezpiecznie cienka, jeśli chodzi o ludzi. Gdy sztuczna inteligencja wpatruje się głęboko w nasze twarze, szukając w nich tajemnic, dobrze by było, gdybyśmy spojrzeli na nią ze zdrową dawką sceptycyzmu - i być może przypomnieli sobie to stare powiedzenie: "Nigdy nie oceniaj książki po okładce". Ostatecznie możemy zaprogramować nasze najmądrzejsze maszyny tak, by właśnie to robiły, ale moralny osąd pozostaje po naszej stronie.